
Włochy… na dźwięk tego słowa uruchamiają mi się wszystkie zmysły. Wystarczy ułamek sekundy i już jestem tam całą sobą… Dlatego też kiedy pewnego razu usłyszałam w słuchawce telefonu: „Sycylia? Dobre ceny lotów są.”, właściwie nie musiałam odpowiadać.
I tak oto kierunek na majówkę 2015 zaklepany! Mieliśmy sześć dni i głowy pełne pomysłów. Zwiedziliśmy wschodnią część wyspy, bo w tej właśnie wylądowaliśmy, lecąc czarterem z TUI. I cudownie, że właśnie tam, bo to piękna część wyspy. Czartery biur podróży, to czasem świetna opcja i alternatywa dla tanich linii lotniczych. Polecam sprawdzać tę możliwość. My loty do Catanii znaleźliśmy tutaj. Po wylądowaniu na Sycylii zatrzymaliśmy się w Syrakuzach – najlepszym miejscu, jakie mogliśmy wybrać. Ogromnie polecam.
Dziś moje top 7, które wiąże się z wciąż żywymi wspomnieniami.
1. CASTELMOLA – widok na Etnę z zamku
Przygotowując się do każdej z podróży przeglądam mnóstwo stron, blogów, książek i przewodników w poszukiwaniu inspiracji i ciekawych miejsc. O Castelmoli przeczytałam tylko na jednym blogu. Nie natknęłam się na nią na żadnym innym blogu, nie było o niej też w przewodniku. Podczas podróży tego dnia, w którym zaplanowaliśmy odwiedzenie Castelmoli, plan nam się nieco przeplanował, wszyscy byliśmy zmęczeni, daleko od bazy, z jakąś godziną do zachodu słońca. Już miałam zrezygnować, niepewna czy to miejsce godne uwagi. Na szczęście dobry człowiek obok J, który bardzo dobrze mnie zna wiedział, że byłam bardzo ciekawa. Na mój błagalny wzrok odpowiedział: „No dobra. Niech masz. Jedźmy tam!”. Bardzo kręta i stroma droga nie pomagała mi w pozbyciu się wątpliwości. Zaparkowaliśmy i mieliśmy tylko chwilę, żeby wejść po schodach zamku. Nie będąc pewnymi, szybko dokonywaliśmy wyborów co do właściwego kierunku… i… i to było to… Piękna i monumentalna Etna. Zachód słońca. Mury zamku sprzed setek lat. Nie wiem, czy tak macie, ale ja kolekcjonuję właśnie takie momenty. To wtedy, gdy coś, co widzę sprawia, że jestem tu i teraz, że czerpię niczym nie zmąconą radość z tego, co widzę, że czuję wdzięczność za to, że dane jest mi być właśnie w tym miejscu, że tę chwilę zapamiętam i będę do niej wracała zawsze z ciepłym uczuciem w sercu.
2. KAWA. A raczej TEN klimat.
Każdy doskonale ją zna. Lubi albo nie lubi. Dla mnie sycylijska ma wymiar szczególny, bo w Syrakuzach pierwszy raz w życiu spróbowałam espresso. Uwielbiam kawę, jednak do tamtej pory kawa to dla mnie trochę więcej w filiżance niż kilkanaście mililitrów. Espresso? Mocna i mała? Lubię długo delektować się kawą. Jak mam to robić, gdy mam jej zaledwie na dwa łyki? Nie byłabym jednak sobą, gdybym wciąż nie próbowała nowych rzeczy. Co czuję teraz na myśl o włoskim espresso? Ten niepowtarzalny klimat tabacci. Włosi wpadający na łyka espresso, nieśpiesznie gawędzący ze sobą i czekający na wyniki loterii. Czasem mam wrażenie, że oni pracują i żyją po to, by kupować setki kuponów dziennie. Lubię widzieć emocje na ich twarzach, kiedy wpatrują się w ekran z wynikami podawanymi na bieżąco. Espresso. Krótka, ale jakże intensywna przyjemność przy akompaniamencie życia ulicy za drzwiami, gwaru, zgiełku, ale też „niepośpiechu”. Chwilo trwaj…

Moje pierwsze espresso w życiu!
3. CZEKOLADA Z MODIKI
My kupiliśmy swoją w małym sklepiku przy katedrze, do którego wchodziło się po schodkach. Niezwykła była dla mnie jej struktura – chropowata od nierozpuszczonego cukru. Po drugie jej skład! Masa kakaowa, cukier, aromat smakowy. Koniec. Bez tłuszczu, lecytyny, E476 i miliona innych składników. Można? Można! Tabliczka czekolady w tym sklepie kosztowała nas 2 euro. Praktycznie w każdym sklepiku czy cukierni sprzedającym w Modice czekoladę można spróbować przeróżnych smaków, by wybrać swoje ulubione. Bo trudno ograniczyć się do jednego przy ich mnogości. A będąc w Modice, warto pozostać tam do zmierzchu. Robi wyjątkowe wrażenie z tymi swoimi domkami przyklejonymi do wzgórz.
4. MAKARON Z OWOCAMI MORZA, WINO I OLIWA W POLU!
W drodze, po drodze… Jak to zwykle bywa z takimi miejscami – trafiliśmy tu nieplanowanie – Bio Agriturismo Torre Vendicari. PRZEpyszny makaron, oliwa z oliwek w plastikowych butelkach do kupienia, wino, a wokół winorośle, cisza i przestrzeń. Jeśli będziecie w pobliżu, wstąpcie koniecznie! Dokładny adres znajduje się tutaj.
5. KREM PISTACJOWY
Wiedziałam o jego istnieniu od Kuzynki Agi. Wiedziałam, że muszę go zdobyć. Nie wiedziałam gdzie. Zaglądałam na półki maleńkich sklepików, jak i większych marketów. No i w końcu znalazłam. Z super składem (super skład to podstawa) – oczywiście jeśli założymy, że cukier to super składnik. 😉 Szukajcie takich z jak największą zawartością pistacji (koniecznie na pierwszym miejscu!) i z cukrem a nie syropem glukozowo fruktozowym w składzie. Niestety nie zrobiłam zdjęcia naszego słoiczka. Niemniej szukajcie. Za 200 ml zapłaciliśmy około 3 euro. Warto!
6. CANOLLI – SŁODYCZE, Z KTÓRYCH SŁYNIE SYCYLIA
Kiedy na horyzoncie pojawia się canollo, pojęcie takie jak tłuszcze nasycone (na które normalnie zwracam uwagę) czy cukier, momentalnie znikają. Jestem tylko ja i canollo. Moje ulubione to te z klasyczną ricottą i przyklejonymi kawałkami pokruszonych pistacji. Dzień bez canollo na Sycylii nie ma racji bytu. Próbujcie i smakujcie swoich ulubionych. Uwaga: słodkie!
7. FLAMINGI W REZERWACIE PRZYRODY VENDICARI
To dla tych lubiących zwierzaki i przyrodę. Mogłam tak stać i stać, patrząc przez lornetkę na te różowiaki. I na te ich kolana, zginające się w drugą stronę. Miło było też pospacerować wzdłuż brzegu i odkryć zakamarki rezerwatu – na przykład miejsce pamiętające czasy starożytne, w którym setki lat temu łowiono tuńczyki.
To najbliższe mojemu sercu wspomnienia sycylijskie. Macie swoje?