
Safari w Tanzanii
Kiedyś, dawno temu, kiedy nawet nie pomyślałam, żeby marzyć, by podróżować tak dużo, jak teraz, pomyślałam, żeby marzyć o safari. Wtedy jeszcze myślałam, że safari jest tylko w Kenii, więc marzyłam o safari właśnie tam.
Fantastycznym wydawało mi się być wśród wolnych zwierząt, zamkniętą w klatce samochodu, podziwiając i zachwycając się tym naturalnym dla świata układem człowiek – wolne zwierzę. Wydawało mi się niesamowitym móc przejechać obok żyrafy, słonia czy zebry w odległości niemalże na wyciągnięcie ręki.
Po wielu latach, kiedy to wiem już nieco więcej, na przykład to, że na safari można jechać nie tylko do Kenii, pewnego dnia pojawiły się bilety na Zanzibar w fantastycznej cenie, na które zdecydowaliśmy się w przeciągu kilku minut. I tak oto jedno z moich niewielu skonkretyzowanych marzeń podróżniczych (bo generalnie moim marzeniem jest po porostu by jeździć, poznawać, czuć – nieważne gdzie konkretnie, najlepiej tam, gdzie mnie jeszcze nie było), które zakiełkowało u mnie wiele lat wcześniej, miało się spełnić.
Pięknie, pięknie, ale po fazie wielkiej radości nadszedł moment, w którym przydałoby się jakoś konkretnie zaplanować to safari. Trochę podchodziłam do tematu jak do jeża, bo wciąż zastanawiałam się, czy organizować coś z domu, czy może na miejscu, bo na przykład będzie taniej. Bo generalnie safari w Tanzanii to dość droga impreza. Po przeczytaniu niewielu informacji, jakie udało mi się znaleźć na ten temat, podjęliśmy decyzję, że lepiej będzie zacząć organizować temat z Polski i że ze względu na koszty decydujemy się na jeden dzień. Nie znałam nikogo, kto był na safari, więc nie byłam do końca pewna, czy te wszystkie safari to na pewno, ale to na pewno będą wśród wolnych zwierząt, czy na pewno wygląda to tak, jak jest opisywane na stronach agencji, czy temat wart tych pieniędzy, czy nie okaże się, że np. zwierzęta są tak daleko, że bez lornetki nie można ich zobaczyć i wiele jeszcze innych „czy” złożyło się na te decyzję.
Najpierw losowo wybierałam biura organizujące takie wyjazdy i pytałam ich o ceny, opcje w różnych parkach, kombinacje jedno i kilkudniowe.
Wciąż było dość drogo – od ok. 300$ do nawet 500$/os/dzień. Generalnie długość nie zmniejsza ceny zancząco przy dłuższym safari, ponieważ w Tanzanii płaci się za każdy dzień przebywania w parku, zarówno za osobę jak i samochód wjeżdżający do parku. Ceny wstępu do parków są stałe, nie podlegające negocjacji, ustalone odgórnie, a liczba osób w samochodzie skrupulatnie weryfikowana przy wjeździe. W związku z tym, przy właściwie samych stałych kosztach każdego dnia, takich jak nocleg, wyżywienie, przewodnik itp., nie ma za bardzo na czym przyciąć ceny.
Ceny wstępów do parków możecie sprawdzić na tej stronie.
W końcu M. wymyślił, że spróbuje poszukać czegoś przez couchsurfing.com. No i to był świetny pomysł. Znalazł Hamadiego Ningaa. Bardzo sympatyczny i poczciwy człowiek. Oczywiście – co jest podstawą istnienia couchsurfingu, Hamadi chętnie spotyka się z ludźmi ze wszystkich zakątków, ale oprócz tego ma też swoją agencję, w ramach której organizuje safari – Face of Africa Adventures. Można o nim przeczytać również na TripAdvisor tutaj. W ogóle polecam w przypadku każdego znalezionego biura/agencji sprawdzić opinie właśnie na Triparvisor.
Umówiliśmy się z Hamadim na jednodniowe safari w kraterze wulkanu Ngorongoro, na konkretny termin. Koszt to 190$/os. Po przybyciu do Arushy (miasto – baza, dla osób wybierających się na safari) mieliśmy skorzystać z gościnności Hamadiego i wyruszyć w drogę następnego dnia wcześnie rano, by po około trzech godzinach dotrzeć do Ngorongoro. Hamadi jednak zaproponował nam nocleg w nazwałabym to bazie noclegowej dla safaristów. 😉 Dzięki temu mieliśmy okazję przenocować w namiocie z łóżkiem i łazienką (!) w okolicy parku Ngorongoro, co oznaczało, że wyruszaliśmy na wyprawę o 7 rano następnego dnia, mając do pokonania niespełna godzinę zamiast trzech! Byliśmy bardzo wdzięczni za tę propozycję. Nocleg w takim maleńkim punkciku we wszechświecie, ganek z kurami, odgłosy nocnego życia, namiot z łóżkiem – świetna, niezaplanowana przygoda jako bonus!
Wyruszyliśmy terenowym samochodem z sześcioma miejscami dla pasażerów i podnoszonym dachem. Byliśmy w komplecie: szwajcarka Julie, która przyjechała do Tanzanii, by uczyć w szkole jako wolontariuszka, hindus pracujący w ONZ i stacjonujący w Kongo, który postanowił podczas urlopu odwiedzić chyba pół Afryki (przed Tanzanią miał już za sobą Kenię, Ruandę, Ugandę, a po niej planował Madagaskar i kto go wie, co jeszcze), szwajcar z córką, która chyba nie mówiła po angielsku, bo nie odezwała się do nas słowem przez cały dzień i nasza dwójka. No i kierowca przewodnik. Istna mieszanka. Uwielbiam takie spotkania. Hindusa spotkaliśmy jeszcze kilka dni później na lotnisku w Arushy, a Julie odwiedziliśmy w wiosce, w której miała uczyć, jakiś tydzień później. Cudowna i śmiechowa osoba. Między sobą nazywaliśmy ją Malutka. Szczuplutka blondyneczka o wzroście około 150 cm, która podróżowała sama po Tanzanii, by ostatecznie dotrzeć na wolontariat do wioski, nazwy której, będąc jeszcze w swoim kraju, nie mogła znaleźć na mapie!
Generalnie byliśmy bardzo zadowoleni z naszego wyboru – zarówno parku jak i usług firmy Hamadiego. Jechaliśmy oczywiście samochodem z podnoszonym dachem, w ramach safari był też lunch box (podstawowy, ale w porządku) i butelka wody. Przewodnik miał lornetkę, więc zwierzęta bardziej oddalone mogliśmy oglądać właśnie przez nią – w Tanzanii nie można zbaczać z wyznaczonych na terenie parku dróg. Jest to absolutnie zabronione. Przewodnik znał też wszystkie zwierzęta, miał również atlasy: ptaków i pozostałych zwierząt.
Na jakie pytania musisz sobie odpowiedzieć organizując safari
Jaki masz budżet?
Od tego chyba należy zacząć. Poproś kilka agencji o oferty, żebyś mógł rozeznać się w stawkach. Większość prześle Ci szerokie oferty w języku angielskim.
Skąd i jak chcesz dotrzeć na safari?
Jeśli jesteś na kontynencie to możesz np. do Arushy dojechać autobusem, dolecieć samolotem, taksówką. My akurat mieliśmy lot na Zanzibar, więc z Zanzibaru lecieliśmy samolotem do Arushy. Inną opcją było np. przedostanie się promem do Dar es Salaam (ok. 15, – 2h) i stamtąd autobusem do Arushy (podobno ok. 12h).
Koszt samolotu z Zanzibaru do Arushy to 75-200$. Powrotne zaczynają się od 130$. My lecieliśmy do Arushy Flightlink’iem, a wracaliśmy Auric Air.
Opcją jest też tzw. Flight safari (koszt z dolotem, my loty organizowaliśmy oddzielnie). Nie testowaliśmy tej opcji, ale widzieliśmy oferty last minute na lotnisku na Zanzibarze. I pomyśleliśmy, że kosztowo to dość interesująca opcja – którą pewnie wypróbujemy następnym razem – więc myślę, że warto poszukać na ten temat informacji.
Jak długo ma trwać safari?
Zastanów się, ile dni chcesz przeznaczyć na safari. To będzie zależało pewnie głównie od Twoich funduszy, ale też np. od parków, które chcesz odwiedzić. Niektóre prawie graniczą ze sobą, inne są od siebie bardzo oddalone – a jakość dróg w Tanzanii potrafi znacznie wydłużyć czas przejazdu. Zastanawiając się nad długością rozważ również, że w przypadku safari, podczas którego jedziesz samochodem, możesz mieć po dwóch dniach trzęsienia na siedzeniu – jadąc po wyboistych drogach. Mnie to absolutnie nie przeszkadzało, ale spotkałam na miejscu sporo osób, które narzekały na bolące cztery litery.
W jakiej formie zorganizować safari?
Możesz samochodem, możesz pieszo. Możesz też to połączyć. Po drodze spotkaliśmy parę z Londynu, która zdecydowała się na ośmiodniowe safari – pięć dni w samochodzie plus trzydniowy trekking. Dodatkowo musisz zdecydować, czy prywatnie czy z innymi w grupie. Jak dla mnie układ 6 osób w samochodzie, z których każda ma swobodny dostęp do oglądania przyrody stojąc i wyglądając przez otwarty dach, jest bardzo interesująca. Jest też znacznie tańsza.
A może balonem? To zdecydowanie najdroższa opcja, ale wydaje się być równie wyjątkowa.
Jaki wybrać park w Tanzanii?
Tu polecam czytać, czytać, czytać. Na pewno zastanów się, jakie zwierzaki chcesz spotkać. Nie każde są w każdym parku. Wybór parku będzie też z pewnością determinowany ilością dni, które przeznaczysz na safari. Przy np. dwudniowym safari będziesz miał do wyboru dwa parki znajdujące się blisko siebie. Na przykład Ngorongoro + Manyara albo Ngorongoro i Tarangire. A może zechcesz spędzić dwa dni w Serengeti. Sporo tu zależy od Ciebie.
My bardzo liczyliśmy w Ngorongoro na koty, ale niestety w dniu safari było bardzo ciepło a do tego w czerwcu są tam wysokie trawy i sporo zwierzaków leży, będąc niewidocznymi dla oczu ludzi. Finał finałów widzieliśmy lwa, ale był bardzo daleko. Widzieliśmy za to żyrafy, których miało nie być – nie są w stanie wejść do krateru, które jednak biegały, zanim do niego zjechaliśmy. Widzieliśmy też rzadkiego nosorożca, który po 15 sekundach położył się we wspomnianej trawie i tyle było widowiska. Oprócz tego w Ngorongoro spotkaliśmy zebry, bawoły, szakale, hieny, strusie, antylopy gnu i kilka innych, hipopotamy, pawiany, przeróżne ptaki, w tym setki flamingów. No i olbrzymie słonie afrykańskie – ich waga (dorosłego osobnika) zaczyna się od 7 ton! Wiecie, że słoń musi zjeść każdego dnia pożywienie o wadze ok. 5% masy swojego ciała? ! To 350 kg dziennie!
Generalnie przyroda jest nieprzewidywalna, więc może nie zawsze zobaczycie wszystkie zwierzęta, które zaplanowaliście, ale na pewno zobaczycie ich sporo. Wystarczająco dużo, by być zadowolonym z wyprawy na safari.
Na co zwrócić uwagę, wybierając agencję organizującą safari?
Poniżej znajdziesz otwartą listę, bo dla każdego coś innego może mieć znaczenie.
- Gdzie organizowany jest nocleg/noclegi. Wewnątrz parków czy poza ich granicami, w namiotach czy luksusowych ośrodkach.
- Co jest wliczone w cenę, a za co będzie trzeba dopłacić. Czy jest wyżywienie, nocleg, wstępy.
- Na pewno sprawdź opinie i referencje agencji. Będę to powtarzała do znudzenia. Niemniej myślę, że to zbyt droga impreza, by pozwolić sobie na wybranie pierwszej lepszej firmy, niemającej przygotowania i wiedzy w tym zakresie.
- Czy samochód ma podnoszony dach.
- Jaka jest wielkość grupy.
- Jakie są godziny wyjazdów, czas przebywania w parkach.
- Czy w ramach ceny zapewniony jest odbiór z lotniska/miejsca, w którym nocujecie.
Czy organizować safari samodzielnie?
Jako osoby, które zawsze podróżują na własną rękę, organizując sobie wszystko samodzielnie, przez moment zastanawialiśmy się, czy by nie zorganizować sobie takiego safari we własnym zakresie, bez płacenia marży lokalnej agencji. Porzuciliśmy ten pomysł i z perspektywy uważam, że to była dobra decyzja. Przynajmniej jadąc tam pierwszy raz. Głównym kosztem są, tak jak wspominałam, opłaty za pobyt w parkach. Nie zaoszczędzimy na nich, organizując safari samodzielnie. Pracownik agencji wie natomiast, gdzie można spotkać jakie zwierzęta, jest w kontakcie z innymi przewodnikami i gdy okaże się, że gdzieś pojawi się jakieś zwierzę, to wie o tym od razu. Jeśli jest w pobliżu, to mamy szansę zobaczyć jakiś rzadki okaz, zna park jak własną kieszeń i wie ile czasu gdzie może spędzić. Korzystając z tej opcji zaoszczędzasz mnóstwo czasu na szukaniu, analizowaniu, opracowywaniu trasy, ale i masz możliwość w pełni korzystania z tego, co za oknem samochodu, bez zbędnego zastanawiania się, którędy teraz, dokąd teraz i gdzie może być bajorko z hipopotamami, wiedząc, że Twój czas, jaki możesz spędzić w parku jest ograniczony (opłata dzienna obowiązuje na 24h, niektóre parki należy opuścić przed zmrokiem).
Czy organizować safari na miejscu czy zdalnie?
Jeśli jesteś pierwszy raz w Afryce, polecam zorganizować safari z Polski. Jest sporo opinii na temat agencji organizujących to wydarzenie, więc to dość pewne i wiarygodne źródło jakości wyjazdu. Myślę, że pierwszy raz w Afryce, np. po wylądowaniu w Arushy, to wystarczająco duże doświadczenie, które wymaga chwili by zaaklimatyzować się do zastanych warunków, otoczenia, kultury i wszystkiego tego co widzisz, czujesz, słyszysz. Poszukiwanie safari w nazwijmy to rynkowej cenie, może być trudne wśród ogólnego przekonania, że „biały” musi zapłacić dużo, dużo więcej niż lokalny. Do tego zamieszanie na ulicach sporego miasta (Arusha ma ponad 700 tys. mieszkańców) to dodatkowe wyzwanie. Jeszcze kiedyś o tym wspomnę.
Czy warto pojechać na safari do Tanzanii? Podsumowanie
Czy warto?! Absolutnie i zdecydowanie! Jedyne, czego żałuję, to tego, że nasze było tak krótkie. I już wiem, że przede mną na pewno kolejne, bo nie wyobrażam sobie, żebym jeszcze przynajmniej raz w życiu nie doświadczyła tego fantastycznego momentu bycia w środku natury, w środku świata, którym żądzą inne prawa niż w świecie ludzkim (choć w sumie można by doszukać się wielu podobieństw ;)). W świecie prawie nienaruszonym przez ludzką rękę, w świecie, w którym można bez reszty się zatracić i… zapomnieć o świecie!
Dla mnie to było jedno z najwspanialszych doświadczeń podróżniczych! Niezwykłe, niesamowite, niezapomniane i piękne.
I nie żałuję ani złotówki wydanej na tę wyprawę, ani prawie dwa razy takiej, by tam w ogóle dotrzeć z Zanzibaru. Choć ja nie żałuję żadnej złotówki wydanej na jakąkolwiek minutę w podróży.
Tak więc: koniecznie! Koniecznie wyruszaj na tę niesamowitą przygodę, by móc zachować w sercu ekscytację tych chwil i móc do nich wracać kiedy tylko zechcesz, zagłębiając się we własnych wspomnieniach.
Jeśli masz jakieś pytania, pytaj śmiało! W komentarzu lub wiadomości prywatnej!