Z tą Fuerteventurą, zwaną Fuertą to było tak, że wcale nie byłam przekonana, że chcę tam pojechać. Oczywiście nowe miejsce, w którym nigdy nie byłam zawsze jest dla mnie pokusą (gdziekolwiek i jakiekolwiek by nie było). Ale tych miejsc jest wciąż tak dużo, że jedne są większą a inne mniejszą pokusą. Pomyślałam sobie, że przecież tam będą pewnie same wulkany, wkoło żwirowy, suchy i szary krajobraz, nie będzie zielono. Takie miałam wyobrażenie. Dużo w nim było racji. Nie wiedziałam tylko, że i takie miejsca mogą mieć ogromny urok i zaoferować dużo cudowności w zamian. Nie żałuję żadnej sekundy na Fuercie. Co więcej, szkoda, że byłam tam tylko tydzień.
Spacer na Cofete
Przed wyjazdem oglądałam zdjęcia Cofete. Były różne, ale część z nich – tych najlepszych i najpiękniejszych – przedstawiała szeroką plażę malowaną kolorami zachodzącego słońca, z wysokimi klifami, zasnutymi delikatną mgiełką. Pomyślałam wtedy, że ktoś miał ogromne szczęście, że w takiej postaci zobaczył tę plażę i że pewnie do piękna tego zdjęcia przyczynił się poniekąd program do graficznej obróbki zdjęć.
To nie był żaden program a ja miałam szczęście. I Ty też będziesz je mieć, kiedy tam pojedziesz. Cofete zalewane jest przez cały rok dużym falami, które nigdy się nie męczą. Ze względu na to nie można się w tym miejscu kąpać. Dzięki tym falom moim oczom ukazał się ten piękny obrazek, który pamiętałam ze zdjęcia. Właściwie był o wiele piękniejszy, bo nasze oczy przecież mają szerszy kąt niż obiektyw i zdolność do odbierania większej głębi niż oddałoby to jakiekolwiek zdjęcie.
Naszym spacerom po tej plaży nie było końca. Co prawa wiatr nie ułatwiał sprawy. Widok jednak rekompensował wszystko. Z drugiej strony właściwie powinnam powiedzieć, że wiatr robił wiele. Bo to on rozwiewał kropelki wody oceanu w kierunku plaży, tworząc tę magiczną mgiełkę.
Cofete wyjątkowa jest jeszcze z jednego względu – prowadzi do niej jedna, jedyna droga. Szutrowa. Konieczność 40-50 min. powolnej jazdy powoduje, że nie jest dostępna dla wszystkich na wyciągnięcie ręki. Nie ma na niej absolutnie żadnych zabudowań, leżaków, ręczników i leżących na nich ludzi. Jest jedynie cmentarz, a powyżej stoi kilka domków maleńkiej wioseczki o tej samej nazwie.
Wśród tych domków restauracja (tak ją nazwijmy) z przepysznym, świeżym jedzeniem, prowadzona przez jedną z rodzin z wioski. Polecamy ogromnie! Szczególnie zupę rybną.
Droga wiodąca do Cofete nie kończy się na plaży. Biegnie dalej w górę, prowadząc do Villa Winter, przyklejonej do skał okalających plażę. Historia tego miejsca jest dość tajemnicza i bardzo niejednoznaczna. Trudno powiedzieć, które z opowieści o Hitlerze maczającym palce w budowie tego miejsca czy operacjach plastycznych i przydatności pieców tam się znajdujących, są prawdą, które mitem i czy w ogóle jesteśmy w stanie dojść prawdy. Wysłuchaliśmy Pedro, człowieka, który uważa się za jedynego człowieka, który chce zadbać o historyczną prawdę tego miejsca, ale nie mieliśmy możliwości zweryfikowania prawdziwości jego słów i zdjęć, które nam pokazał. Choć brzmiało to przerażająco, nie wiem, jaka jest wersja drugiej strony – władz Hiszpanii. Faktem jest, że to miejsce napawa nostalgią. Jeśli jesteście ciekawi tematu, znajdziecie kilka informacji na kilku stronach i blogach osób, które odwiedziły do miejsce.
Zachód słońca w La Pared
Drugim moim cudem Fuerteventury był zachód słońca obserwowany przez nas ze skał w La Pared. Widać stamtąd słońce zachodzące właśnie nad Cofete. Z tym, że dzięki sporej odległości widać tam kilometrami rozciągającą się plażę z klifami oraz ocean aż po horyzont, tworząc przepiękną scenerię.
Park Naturalny Corralejo
Piękny w ciągu dnia i fantastyczny o zachodzie słońca. Ogromne połacie piaskowych wydm, rozciągających się wzdłuż oceanu i w głąb lądu. Spacer i bieganie po tym bezkresie piachu to niesamowite doświadczenie. Corralejo oferuje wiele możliwości. Ogromna powierzchnia sprzyja spacerom, podczas których nie jesteśmy narażeni na obijanie się o innych ludzi – miejsca jest wystarczająco dla wszystkich. Widok błękitnego oceanu koi zmysły i ducha. Czy to podczas spaceru, czy opalania. Dla bardziej aktywnych świetną alternatywą będzie windsurfing albo kitesurfing. Dla mniej odważnych obserwowanie wyczynów tych pierwszych też będzie nie lada przyjemnością.
A o zachodzie? Jest pięknie. Właściwie pięknie, to mało powiedziane. Jest dużo piękniej niż pięknie!
Drugie śniadanie przy Los Molinos
Weszliśmy ścieżką nieco wyżej, niż wszyscy pasażerowie samochodów, którzy pozostali na poziomie oceanu. Znaleźliśmy mały, rybacki domek, który ochraniał nas od wiejącego wiatru i pozwalał cieszyć się promieniami słońca na twarzy. Rozpakowaliśmy oliwki, pieczywo, lokalny ser, kupiony w maleńkim Minimercado z Panem sprzedawcą, który nie znał angielskiego i delektowaliśmy się chwilą. Śniadania z góry to jedne z moich ulubionych momentów podczas podróży.
Słońce, bezkres oceanu i klifów i pyszne, lokalne jedzenie. Tak, to jest to! I to było to miejsce!
I odrobina więcej
Poza tymi czterema ulubionymi i cudownymi miejscami, a także wieloma innymi pięknymi widokami warto jeszcze wspomnieć o tym, że bez pysznego jedzenia i raczej nieśpiesznego podejścia do życia jej mieszkańców, Fuerteventura nie byłaby Fuerteventurą.
Przepyszne tapas’y, ryby czy owoce morza czy gotowane, słone ziemniaki w mundurkach, jedzone z sosem mojo picon, to absolutnie konieczność podczas wizyty na Fuerteventurze.
A jeśli chodzi o nieśpieszne życie mieszkańców Fuerteventury dla nas świetnym miejscem do jego obserwowania było Gran Tarajal. Trafiliśmy do niego w niedzielę, więc mogliśmy obcować z wieloma lokalnymi mieszkańcami miasteczka. Właściwie prawie nie było tam turystów, więc piliśmy pyszną kawę, przysłuchując się rozmowom i obserwując uśmiechniętych i radosnych tubylców. Dla nas to było Gran Tarajal, ale tak naprawdę może chodzić o każdą inną, maleńką lokalną miejscowość, z dala od tłumu turystów. Po zajrzeniu w kilka kątów każdy znajdzie lokalną społeczność i jej zwyczaje.
To moje absolutne top, jeśli chodzi o Fuerteventurę, ale ma ona do zaoferowania dużo więcej. Każdy z pewnością znajdzie tam coś dla siebie.
Fuerteventura – pogoda
No właśnie, jeszcze jedna ważna rzecz – pogoda! Odwiedziliśmy Fuertę w styczniu (2017) i mieliśmy temperatury do 25 stopni. Dla zimnej i ciemnej polskiej zimy to doskonała alternatywa. Słońce ładuje skutecznie akumulatory. Ok, fakt, wieje. Ale czymże jest wiatr przy ciepłych słonecznych promieniach w styczniu. W ciągu całego roku amplituda temperatur nie waha się zbytnio, więc latem to świetna alternatywa da tych, którzy nie kochają upałów.
Praktyczne informacje
Fuerteventura wypożyczenie samochodu
Tym razem wypożyczaliśmy samochód z firmy Budget. Samochód był nowy i w bardzo dobrym stanie. Ze zwrotem nie mieliśmy żadnych problemów. Generalnie wszystko poszło sprawnie. Trzeba jedynie pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, że cena, którą mamy na rezerwacji jest orientacyjna. Po drugie, że do tej ceny po powinniśmy doliczyć jeszcze 20 euro (za podstawienie zatankowanego samochodu, eh) – i to jest kruczek, o którym warto wiedzieć.
W sumie za 7 dni zapłaciliśmy około 100 euro za wynajem, bez ubezpieczenia.
Na temat ubezpieczenia samochodu, które jest w świetnej ofercie cenowej możesz przeczytać w tym wpisie.
Podczas wyjazdów korzystaliśmy też z innych wypożyczalni. Jeśli Cię to ciekawi, sprawdź tutaj samochód wypożyczany przez nas na Cyprze albo tutaj we włoskim Bergamo.
Fuerteventura noclegi
Nasz tygodniowy pobyt podzieliliśmy na dwie części. Trzy noce spędziliśmy na północy, w Corralejo a cztery na południu, w Morro Jable. I było to dla nas idealne rozwiązanie. Rezerwując nocleg na południu zastanawialiśmy się jeszcze nad Costa Calmą. Na miejscu zgodnie stwierdziliśmy, że Morro Jable to zdecydowanie lepszy wybór! Ufff.
Ceny na Fuerteventurze
Jak na standardy europejskie powiedziałabym, że ceny na Fuerteventurze są zdecydowanie z tej wyższej półki. O ile wypożyczenie samochodu jest naprawdę tanie (ok. 300-400 zł/tydzień), o tyle z noclegami już nie jest tak kolorowo, jeśli chodzi o ceny. Wszystko oczywiście zależy od standardu, ale oceniając po własnym doświadczeniu, na Fuercie za noclegi zapłaciliśmy więcej niż w innych państwach Europy zachodniej, za miejsce o podobnym standardzie.
Ceny jedzenia natomiast to np.: małe tapas’y – 3-4 euro, pizza 7-10 euro, obiady (w tym pyszne ryby z grilla) zaczynające się od 10-12 euro.
W maleńkich, rzadko odwiedzanych przez turystów miejscowościach można zjeść znaczenie taniej, bo obiad już za kilka euro. Ale to raczej rzadkość.
Podsumowując
Jeśli zastanawialiście się nad wyjazdem na tę wyspę, to już się nie zastanawiajcie i kupujcie bilety!
Jeśli do tej pory nie zastanawialiście się, to polecam się zastanowić i poważnie rozważyć tę opcję. Fuerteventura ma naprawdę sporo do zaoferowania.
A może już tam byliście?
My nie możemy się doczekać, kiedy tam wrócimy!
4 Komentarzy
Monika i Aleksandra
14 maja, 2017Właśnie wróciłyśmy z Fuerty i juz nie mozemy doczekac sie kolejnego wyjazdu… było cudnie!!!
Anna
14 maja, 2017Cudownie słyszeć! To prawda, Furta ma w sobie coś, po co chce się na nią wracać! 🙂
Co podobało Wam się najbardziej?