
Wciąż mi się to zdarza. Rysuję coś, wymyślam i uznaję, że pomysł gotowy. A potem siadam do wycinania i szycia i okazuje się, że w trakcie coś zmieniam, albo coś zmienia się niezależnie ode mnie – po prostu inaczej sobie to wyobrażałam. I ostatecznie wychodzi sobie taka Beza, która w pierwotnym etapie wymyślania miała być… niedźwiadkiem. No ale materiał zamieniłam na kwiatki, buźkę wyszyłam inaczej, uszy wycięłam niezgodnie z planem, bo uznałam, że jednak będą lepsze. Uwielbiam ten proces tworzenia, wymyślania, zmieniania, zszywania.
No i w końcu powstała ona, jedyna w swoim rodzaju. I śpi sobie od jakiegoś czasu przytulana przez Lenkę. I cudnie!

